Cześć i czołem!
Kolejna przerwa w blogowaniu za mną. Moja nieobecność w ostatnim czasie spowodowana była zamieszaniem związanym z końcem roku szkolnego. Nie żebym się jakoś specjalnie uczyła, czy coś... po prostu pomyślałam sobie, że warto by było jednak tą szkołę zdać. Nie jestem jedną z tych osób, którym zależy na edukacji i wzorowych wynikach w nauce. Spięłam poślady i udało się. Od kilku dni oficjalnie jestem absolwentką jednego z żorskich techników i szczęśliwą(?) posiadaczką wykształcenia średniego. Symbolicznym przejściem na wyższy level była zmiana doświadczenia z niewielkiego na średnie w moim profilu ma maxmodels HAHA :D





Dziś przychodzę z małym podsumowaniem mojej nauki w technikum. Historia w skrócie.
Fotografią zaczęłam się interesować już mniej więcej w połowie gimnazjum. Wtedy byłam jednak za głupia, żeby zdecydować się na konkretną edukację w tym kierunku i poszłam za tłumem. Chciałam być "fajna" i wybrałam liceum, jednocześnie popełniając największy błąd w swoim życiu. Później z pomocą mamy przerzuciłam się na technikum. W moim mieście niestety nie było ani jednej szkoły średniej, w której byłby mój wymarzony profil, a uczęszczanie do zawodówki wszyscy stanowczo mi odradzali. Najbliższy fototechnik był w Żorach. Miałam do tej szkoły około 20 kilometrów, a okrutny los chciał, że jedyny sensowny transport był trochę okrężną drogą i w dodatku z przesiadką, więc droga była jeszcze dłuższa. Mało tego, aby zdążyć na lekcje, które właściwie codziennie zaczynały się o 8, musiałam wstawać około piątej rano, bo pierwszy autobus z mojej wsi odjeżdżał 10 minut po szóstej - KATORGA! Śmigałam tak mniej więcej 2 lata do czasu, aż zrobiłam sobie prawko.

No dobra, dość mojej urzekającej historii życia. Pora na kilka słów niezadowolenia.
Fototechnik kojarzy się z fotografem - prawidłowo. Jakie niewyobrażalne zaskoczenie dla nas było, kiedy przez mniej więcej pierwsze 2 lata szkoły nie robiliśmy wcale zdjęć. Cała nauka polegała na pierdyliardzie godzin spędzonych na przepisywaniu suchej teorii z kilkukilogramowych książek pisanych jakimś średniowiecznym językiem. Nikt nic nie rozumiał z tych kilometrowych tekstów, ale to szczegół... Czasem w ramach szaleństwa pstrykaliśmy analogowo fotki, które później wywoływaliśmy w ciemni. Gdzieś w międzyczasie pojawiały się skromne lekcje z obsługi photoshopa. Szczerze mówiąc gdyby nie moje zainteresowanie tym tematem, samozaparcie, metoda prób i błędów, miliony godzin, dni i nocy przesiedzianych przy tym programie, to pewnie do teraz niewiele bym z niego wiedziała. Ci, którzy nie interesowali się tym we własnym zakresie, poza szkołą, to raczej zbyt wiele z tych lekcji nie wynieśli. No ale może po prostu nie wszystkim się tak bardzo chciało w to zagłębiać, bo przecież prawie wszyscy byli tam z przypadku...
Trzecia klasa to było dopiero szaleństwo! Wreszcie weszliśmy do studia i wzięliśmy cyfrowe lustrzanki do rąk! Tutaj historia się powtarza. Gdyby nie to, że w tym czasie byłam serio mega zajarana tym tematem i ciągle umawiałam się na sesje, to nie wiem czy wiedziałabym jak zrobić fajne zdjęcie. Może pod względem technicznym było by jako tako w porządku, ale pewnie dupy by nie urwało... 
Wszelkie zajęcia zawodowe skończyliśmy w połowie czwartej klasy. Nie wiem kto mądry wymyślił taki układ, ale według mnie bozia mądrości mu poskąpiła. Fakt faktem wiązało się to z tym, że mniej więcej w połowie ostatniego roku byliśmy już po wszystkich egzaminach zawodowych... Kolejny idiotyzm według mnie, ponieważ egzaminy zawodowe zawsze były po maturach, tak więc chcąc nie chcąc zabrano nam konkretny rok nauki i przygotowań do egzaminów. Pierwszy teoretyczny pisaliśmy już w pierwszym tygodniu trzeciej klasy. Nie dostaliśmy kompletnie żadnych konkretnych wskazówek odnośnie przygotowań itp. No raczej dobrze na tym nie wyszliśmy. Może to tylko my byliśmy tak traktowani, a może nie w każdym fototechniku tak to wygląda... nie wiem, nie mnie to osądzać ale jestem więcej niż pewna, że wszystko to mogło o wiele lepiej wyglądać.

Czego się nauczyłam?
Z pewnością udoskonaliłam swoją technikę retuszu i nie tylko. Wgłębiłam się w magiczne opcje skraplania i dowiedziałam się wielu rzeczy na temat zasad fotografii. Już wiem, że obcinanie czubka głowy, dłoni czy stóp, to niezbyt dobry pomysł, albo że istnieje coś takiego jak "złoty podział" i mocne punkty. No i jedna z najciekawszych rzeczy jaka mnie w życiu spotkała - ciemnia. Proces wywoływania zdjęć, ta magia, która się tam dzieje... ahhh!
Nauczyłam się wielu istotnych szczegółów, które pozbierane razem do kupy i wsparte moją wiedzą zdobywaną na własną rękę pozwoliły mi zrobić całkiem niezły progres. Bez tego technikum mogłabym spokojnie uczyć się wszystkiego na własną rękę, ale pewnie zajęło by mi to więcej czasu. Poza tym, po takiej szkole jest to wszystko na papierku. Uważam, że ta szkoła umocniła mnie w tym co planuję robić w życiu i z pewnością sprawi, że świat będzie nieco inaczej, lepiej na mnie spoglądał. Mam takie wrażenie i chyba nawet nadzieję. Szkoda by było, gdyby to wszystko poszło na marne i okazało się, że wszyscy są równi (if you know what I mean).
Pogrzebałam trochę po swoich (i nie tylko swoich) dyskach, photoblogach... no i znalazłam. Oto mniej więcej jak ewoluowały moje umiejętności :) początkowe zdjęcia są fatalnej jakości, bo musiałam je kopiować ze starego photobloga, a nie było to łatwe.



2011
(obróbka w gimpie)




2012




2013
(pierwsze romanse z photoshopem)



 pierwsze zdjęcia robione moją własną lustrzanką 
(miałam ją dopiero od 2 klasy technikum)





2014




2015





2016



Mimo wszelkich nieprzyjemności, nonsensownych sytuacji, denerwowania się i pewnego rodzaju rozczarowania uważam, że ten etap w moim życiu był jednym z najlepszych. Będę tęsknić za tym wszystkim... szkołą, rodzinną atmosferą, zgraną i przyjemną klasą. Każdy z nas chciał skończyć szkołę jak najprędzej... ale prawdopodobnie będzie tak, że wraz z pierwszym dniem pracy, na studiach czy po prostu w tym "prawdziwym i dorosłym życiu" zatęsknimy za tym wszystkim.

Jeśli są tutaj osoby, które również uczęszczały, uczęszczają lub mają zamiar uczęszczać na fototechnika, to bardzo chętnie poznam inne opinie na ten temat :)


7 komentarzy:

  1. Wow, zrobiłaś niesamowity postęp ! Zakochałam się w portrecie blondynki z 2015 roku, niesamowite ! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Misiu i co teraz po szkole chcesz robić? I napisz jak wyglądają praktyczne egzaminy z fotografii, jestem mega ciekawa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc nie do końca teraz wiem co chcę dalej robić. Fajnie by było, jakby miało to więcej wspólnego z fotografią i grafiką, a nie z kasą w biedronce :P
      Co do egzaminów praktycznych, to jeden polegał na tym, że dostaliśmy do ręki gotową makietę w roli głównej z jakimś przedmiotem (u nas były to 3 baterie). Każdy miał swoje stoisko (stół bezcieniowy, kilka lamp, aparat, itp) i musieliśmy dobrać wszelkie ustawienia, zrobić odpowiednie zdjęcia, a następnie stworzyć identyczną makietę w Photoshopie.
      Na drugim praktycznym musieliśmy zrobić prezentację multimedialną. Dostaliśmy foldery z plikami i instrukcje. Trafiło nam się najbardziej banalne zadanie ;) z tego co wiem, to mogliśmy dostać gifa do zrobienia, stronę internetową czy coś tam jeszcze innego :) ogólnie jeśli ktoś ogarnia programy graficzne, obsługę aparatu, potrafi pracować z lampami i ma umiejętność czytania ze zrozumieniem, to jak najbardziej sobie poradzi :)

      Usuń
    2. A na studia się wybierasz?

      Usuń
    3. Nie przewiduję zdanej matury, więc raczej nie... ale gdyby mi jednak jakimś cudem pykło, to rozważę studiowanie grafiki :) chociaż mam już taki uraz do wszelkich szkół i całej tej edukacji, że najchętniej odcięłabym się od tych spraw ;)

      Usuń
  3. Twój post bardzo mi pomógł!! :D Od września mam zamiar iść na fototechnika :)
    Zapraszam do mnie :D http://moimioczami4.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję :)

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...